REKLAMA
OKAZJA

Czy walka Cefarmu z własną apteką doprowadzi do epidemii w Warszawie?

2004-09-07 06:20
publikacja
2004-09-07 06:20
Pani Iwona Gołąbek, kierowniczka apteki przy Jana Kazimierza w Warszawie, od 2 miesięcy czuje się jakby pracowała w cyrku. A to za sprawą akcji dywersyjnych, które funduje jej prezes Cefarmu Marek Zarakowski. Nieszczęściem apteki jest to, że znajduje się ona w samym gnieździe wroga, w budynku stanowiącym siedzibę Cefarmu. Gabinet prezesa Zarakowskiego znajduje się tuż nad nią...

Przez warszawiaków, ale i mieszkańców całej Polski, apteka przy Jana Kazimierza wciąż nazywana jest „cefarmowską”, choć od kilku lat działa w sieci Medycyna i Farmacja założonej jeszcze przez wcześniejszego zarządcę Cefarmu Andrzeja Radzio. Decyzję o powołaniu spółki MiF podjął Radzio w związku ze zmieniającym się prawem farmaceutycznym zakazującym dużym hurtownikom sprzedaży detalicznej leków. Dziś Radzio ma mniejszościowy udział w MiF, a Cefarm ponad 80 proc. Statut spółki jednak jest tak skonstruowany, że daje Radziowi pełną nad nią kontrolę. Przedstawiciele Cefarmu uważają to za skandaliczne naruszenie prawa.

– W zasadzie apteka na Jana Kazimierza wypromowała Cefarm – zauważa Iwona Gołąbek. – Pacjenci wiedzieli, że tu znajdą leki najtańsze, nawet te trudno dostępne. Swego czasu otrzymaliśmy nawet list od pana Zarakowskiego chwalący pracowników.
Rzeczywiście, kilkanaście aptek Medycyny i Farmacji wraz z jej okrętem flagowym było dobrym przyczółkiem do stworzenia ogólnopolskiej sieci zaopatrywanej bezpośrednio przez czołowego importera leków.

– Prezes Zarakowski nigdy nie był zainteresowany współpracą z MiF. Nie pojawiał się na walnych zebraniach wspólników – twierdzi Andrzej Radzio.
Z kolei zdaniem Zarakowskiego takie zebrania w ogóle się nie odbywały, natomiast zapraszany na spotkania do siedziby Cefarmu prezes Radzio nigdy nie przybył do tego przedsiębiorstwa i nie przedstawił jakiegokolwiek programu funkcjonowania i rozwoju spółki Medycyna i Farmacja.

Początkowo Cefarm był jedynym dostawcą leków dla MiF. Gdy zmieniona została lista refundacyjna, Cefarm – zdaniem prezesa Radzio – okazał się do tej zmiany nieprzygotowany. To zmusiło MiF do szukania innych źródeł dostaw. Dziś tylko kilka proc. to leki kupowane w Cefarmie. Zdaniem Zarakowskiego, MiF wypowiedział umowę w sposób urągający etyce handlowej, dobrym obyczajom i prawu.

Właśnie wypowiedzenie umowy handlowej z Cefarmem uważa Radzio za przyczynę dzisiejszych kłopotów sieci. Potwierdził to Marek Zarakowski w swoim piśmie z 13 sierpnia br., gdzie stwierdził wprost, że wszelkie kłopoty, na jakie napotyka Medycyna i Farmacja, są wynikiem wypowiedzenia umowy z Cefarmem z 15 sierpnia 2001 r.
– Cefarm dużym nakładem sił i środków stworzył i wyposażył osiem własnych aptek, które pan Andrzej Radzio jako dyrektor CF Cefarm przekazał aportem dla prezesa Andrzeja Radzio jako jednoosobowego zarządu spółki zależnej Medycyna i Farmacja – oburza się Zarakowski. – Następnie wypowiedział umowę handlową swojemu największemu udziałowcowi, pozbawiając go ok. 40 mln rocznych obrotów i podpisał umowę z konkurencyjnymi hurtowniami farmaceutycznymi, co zamiast zysków przynosi spółce Medycyna i Farmacja ciągle rosnące straty.

Tymczasem kłopoty MiF są coraz poważniejsze, odkąd 3 tygodnie temu aptece przy Jana Kazimierza definitywnie odcięto dopływ wody. Już wcześniej, bo w połowie czerwca, zamknięto jeden z pionów. Ponieważ zapomniano o drugim, apteka funkcjonowała nadal. Wkrótce jednak zatrudniony w Cerafmie (!) społeczny inspektor pracy złożył do Mazowieckiego Inspektoratu Farmaceutycznego doniesienie o tym, że apteka prowadzi działalność bez wody, co... zagraża wybuchem epidemii w Warszawie. Zdaniem Andrzeja Radzio, były to w pełni świadome i dokonywane z premedytacją zabiegi mające doprowadzić do zamknięcia apteki. To zresztą się udało – 3 sierpnia, kiedy odcięto i drugi pion. – Przeprowadzenie tej akcji na początku miesiąca nie było przypadkowe – uważa Radzio – byliśmy właśnie po zakupie partii towaru na cały miesiąc. Część udało nam się przerzucić do innych aptek, ale to również wiąże się z dodatkowymi kosztami.

Zamknięcie największej i najbardziej znanej apteki należącej do sieci może w ciągu 3 tygodni doprowadzić do konieczności postawienia w stan upadłości całej spółki. Nie tylko traci ona dzienne przychody z jednej apteki, ale też musi płacić za zamówiony wcześniej towar i opłacić pracowników. Straty, które Radzio oszacował na 43 887,21 zł dziennie, są niebagatelne. Wraz z upadkiem spółki pracę straci ok. 100 osób – w dużej części dobrze wykształconych magistrów farmacji.

Cefarm odcięcie wody tłumaczy niezależną awarią. Oskarża aptekę, że ta nie chce wpuścić ekipy remontowej. Jednak pomimo deklaracji ze strony MiF o chęci udostępnienia pomieszczeń apteki, nie zjawił się nikt, by awarię usunąć. Prezes Zarakowski próbował tłumaczyć, że cały budynek dysponuje jeszcze jednym, niezależnym ujęciem wody, ale według naszych ustaleń jest to jedynie podłączenie do źródła oligoceńskiego, które nie umożliwia funkcjonowania apteki.

Odcięcie wody to nie jedyna forma nacisku ze strony Cefarmu. Od 2002 r., czyli od momentu objęcia szefostwa w Cefarmie, Zarakowski próbował przejąć aptekę. – Na początku odcięto nam telefony, a numery przekazano innym aptekom, w których Cefarm ma udziały – twierdzi kierowniczka Iwona Gołąbek.

Następnie uniemożliwiono dostęp do tylnego wejścia, którym wnoszony był towar do apteki. Przed apteką pojawiły się osoby z ulotkami konkurencyjnej sieci Puri Pharma, którą również – choć bezprawnie – kontroluje Cefarm (pisaliśmy o tym w nr 298 „GF”).

Apteka musiała kupować leki z mieszczących się obok magazynów Cefarmu za gotówkę, co podnosiło koszta.
– W efekcie wszystkich tych działań apteka, która jeszcze w 2002 r. miała 1,2 mln miesięcznego obrotu, w tym roku wygenerowała połowę tego – skomentował te skandaliczne praktyki Radzio.
Dlaczego zarząd spółki dominującej, czyli Cefarmu, dąży do obniżenia wartości, a nawet upadku spółki zależnej? Zdaniem Andrzeja Radzio, Cefarm ma obecnie słabe wyniki finansowe i w ten sposób chce odwrócić uwagę od swoich wewnętrznych kłopotów. – Prezes Zarakowski zawsze będzie mógł powiedzieć, że wszystkiemu winna jest Medycyna i Farmacja.

Jednak ten kij ma dwa końce: spółka zarządzana przez Radzia ma zamiar skierować do sądu pozew o odszkodowanie.
– To może nie uratować już samej spółki i jej pracowników – twierdzi Radzio. – Ewentualne odszkodowanie dostanie wtedy syndyk, a moi ludzie i tak stracą pracę. Straci też Cefarm. I to podwójnie: obniżona zostanie wartość państwowej spółki, a do tego będzie musiała ona wypłacić wysokie odszkodowanie, co przy słabych wynikach finansowych może ją pogrążyć.
Radzio ma jeszcze jedno wytłumaczenie bezsensownych działań zarządu Cerarmu. Twierdzi mianowicie, że z premedytacją dąży on do obniżenia wartości tego przedsiębiorstwa, by później sprywatyzować je za bezcen.

Konieczność wypłacenia odszkodowania może jednak wykazać, że prezes Zarakowski działał na niekorzyść nie tylko spółki zależnej, ale i tej bezpośrednio przez niego zarządzanej – do tego, przypomnijmy, należącej w 100 proc. do Skarbu Państwa.
– Polskie prawo nie przewiduje możliwości ukarania jednego ze wspólników za działanie na niekorzyść spółki, ale może ukarać zarządzającego. Strategia prezesa Zarakowskiego może obrócić się przeciwko niemu – zauważa Radzio.
Prezes Zarakowski broni się, przedstawiając dostępne mu wyniki finansowe MiF, z których wynika, że to ta spółka wykazuje straty od początku swojej działalności, a teraz próbuje swoją niegospodarnością obciążyć Cefarm. – Aktualnych wyników nie mam, bo spółka nie udostępnia tych danych – mówi Zarakowski.
– To prawda, mamy straty. Ale wynikają z tego, że pieniądze do tej pory inwestowaliśmy. Między innymi w uruchomienie nowej apteki – mówi Radzio. – Kontrola skarbowa siedziała u nas rok i nie stwierdziła uchybień.

Zdaniem szefa MiF, spółka mimo wszystko ma dziś wartość rynkową 8-12 mln zł. Cefarm zresztą proponował Radziowi odkupienie udziałów, ale po cenie nominalnej 500 zł za jeden. – Za taką cenę sam chętnie odkupię udziały Cefarmu – śmieje się Radzio, którego zdaniem ewentualny inwestor (a podobno jest taki) zapłaciłby znacznie więcej.
– Jeżeli istnieje jakiś spór, to na pewno nie jest to spór pracowników, a tym bardziej pacjentów – mówi zrezygnowana kierowniczka apteki przy Jana Kazimierza.
Ma rację, choć jednocześnie biorąc pod uwagę strukturę własnościową obu spółek, trudno oprzeć się wrażeniu, że prezesi zapomnieli, iż są tyko zarządcami publicznego mienia, a wojnę toczą jakby chodziło o prywatne folwarki. Działania prezesa CF Cefarm mogą doprowadzić do upadku sieć aptek Medycyna i Farmacja i utracenie miejsc pracy przez setki osób. Swoimi decyzjami Marek Zarakowski niszczy spółkę, której współwłaścicielem jest kierowany przez niego Cefarm, a zarazem obniża wartość tego ostatniego – państwowego! – przedsiębiorstwa.

Michał Chmielewski
Źródło:
Tematy
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Advertisement

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane:

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki