W poniedziałek po godz. 10 rozpoczęło się posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold, na które stawił się były premier, szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Zakończyło się po 7 godzinach ok. 17.
B. premier ma być ostatnim świadkiem, którego przesłucha komisja śledcza ds Amber Gold.
Tusk powiedział dziennikarzom przed rozpoczęciem posiedzenia, że nie będzie miał oświadczenia, tylko będzie czekał na pytania komisji śledczej.
"Przyjechałem tutaj żeby odpowiadać na pytania, nawet jeśli mam świadomość czemu głównie służy ta komisja i w jakim charakterze jestem przesłuchiwany. Chcę inaczej niż niektórzy związani z pracą tej komisji poważnie to potraktować. To moje obywatelskie zobowiązanie" - powiedział Tusk.
Początkowo jego przesłuchanie miało się odbyć 2 października. Jednak 3 września przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) - która kandydowała na prezydenta Krakowa - poinformowała, że zostało ono przesunięte na pierwszy dzień po II turze wyborów samorządowych, czyli na 5 listopada.
Spółka Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express.
Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała niemal 19 tys. klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
Tusk: Rezygnuję ze swobodnej wypowiedzi
B. premier na początku przesłuchania przez sejmowej komisję śledczą ds. Amber Gold zrezygnował ze swobodnej wypowiedzi. Jak dodał, skoro szefowa komisji wygłosiła swoiste oświadczenie, to on rezygnuje z tego uprawnienia.
Na wstępie przesłuchania b. premiera Wassermann przypomniała, że świadkowi przed komisją przysługuje prawo do swobodnej wypowiedzi.
"Oczywiście może pan skorzystać z tego prawa w taki sposób, że zaatakuje pan rząd, zaatakuje pan Prawo i Sprawiedliwość. Mieliśmy już z tym do czynienia. Ja liczę na to, że pan premier przyszedł tutaj wyjaśnić sprawę, że pan premier potrafi jeszcze wczuć się w sytuację ludzi skrzywdzonych, ubogich, ludzi, których ta afera pozbawiła środków do końca życia" - powiedziała szefowa komisji śledczej.
"Skoro pani poseł już wygłosiła swoiste oświadczenia to ja rezygnuje z tego uprawnienia" - powiedział Tusk, odnosząc się do wcześniejszej wypowiedzi przewodniczej komisji.
Wassermann pyta Tuska o nadzór nad instytucjami; Tusk: nie uczestniczę, jak sądzę, w quizie
W trakcie przesłuchania przed komisją śledczą ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann pytała byłego premiera Donalda Tuska o bezpośredni i pośredni nadzór nad m.in. ABW, KNF i UOKiK. Tusk odpowiadał, że wynika to z zapisów ustaw. "Nie uczestniczę, jak sądzę, w quizie" - mówił.
Tusk pytany przez szefową komisji Małgorzatę Wassermann, kto zgodnie z przepisami w okresie 2009-2012 nadzorował w Polsce służby specjalne, odpowiedział, że wynika to wprost z przepisów ustawy.
"Stan prawny w tych latach opisują szczegółowo dokumenty i przepisy, proszę korzystać z tego, co jest zapisane" - powiedział Tusk.
Były premier był także pytany, kto w okresie jego rządów sprawował bezpośredni nadzór nad Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Komisją Nadzoru Finansowego oraz Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Za każdym pytaniem odpowiadał, że wynika to "jednoznacznie z przepisów ustawowych". "Nie uczestniczę, jak sądzę, w quizie" - odpowiadał na kolejne pytania szefowej komisji Tusk.
Wassermann w trakcie przesłuchania przeczytała art. 29 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, zgodnie z którym "premier sprawuje bezpośredni nadzór nad UOKiK", pytając czy Tusk "o tym wiedział sprawując funkcję premiera".
"Wydaje się, że to pytanie jest nie tylko, że nieuzasadnione, ale też niestosowne" - odpowiedział Tusk.
Tusk: będę odpowiadał na pytania, nawet jeśli mam świadomość, czemu służy ta komisja śledcza
Przyjechałem, by odpowiadać na pytania, nawet jeśli mam świadomość, czemu służy ta komisja - powiedział b. premier przed przesłuchaniem. Według szefowej komisji "na ten moment" jeden dzień wystarczy, by przesłuchać Tuska.
Sejmowa komisja śledczej ds. Amber Gold rozpoczęła posiedzenie o godz. 10. Szef Rady Europejskiej jest ostatnim świadkiem, który ma zostać przesłuchany przez komisję.
Tusk powiedział dziennikarzom wchodząc do Sejmu, że nie będzie miał oświadczenia, tylko będzie czekał na pytania komisji. "Przyjechałem tutaj żeby odpowiadać na pytania, nawet jeśli mam świadomość czemu głównie służy ta komisja i w jakim charakterze jestem przesłuchiwany. Chcę inaczej niż niektórzy związani z pracą tej komisji poważnie to potraktować. To moje obywatelskie zobowiązanie" - dodał b. premier.
Zapewnił, że jest w dobrej kondycji. "Na różne sposoby dbam o to, więc samopoczucie mi towarzyszy niezłe. Ale sama sprawa jest poważna i ma swoje bardzo przykre aspekty, więc nie ma co udawać szczęśliwego" - zaznaczył Tusk.
"Byłem do dyspozycji, czekałem na terminy. Komisja wyznaczyła mi trzy terminy. Pierwszy odpadł, zaproponowałem drugi nie było zgody, zaproponowano bez żadnych konsultacji ze mną trzeci. Nie było to dla mnie łatwe, nie grymaszę. Postanowiłem jakby skorzystać z tego zaproszenia" - dodał Tusk.
"Słyszałem kilkanaście dni temu, że raport komisji jest właściwie gotowy. Przewodnicząca Wassermann tłumaczyła jakby sposób działania komisji, więc pewnie, aż tak ważny dla komisji nie jestem" - ocenił b. premier.
Wassermann była pytana przez dziennikarzy przed rozpoczęciem posiedzenia komisji, czy jest przygotowana do poniedziałkowego przesłuchania byłego premiera. "Mam materiał przerobiony, kilkadziesiąt tysięcy tomów akt i myślę, że to jest to, czym dzisiaj będę się głównie posługiwać" - powiedziała szefowa komisji. Pytana, czy wystarczy jeden dzień na przesłuchanie Tuska, odpowiedziała: "Myślę, że na ten moment tak".
Szefowa komisji była także pytana, kiedy mógłby powstać raport z prac komisji. Poinformowała, że wpłynęły właśnie cztery tomy akt do kancelarii tajnej, a komisja spodziewa się kilkunastu następnych. "Zobaczymy, czy one nie spowodują, że niektórzy świadkowie staną jeszcze raz po dzisiejszym przesłuchaniu" - dodała Wassermann.
Tusk: Z notatką ABW zapoznał mnie minister Cichocki na przełomie maja i czerwca 2012 r.
Z notatką ABW nt. piramidy finansowej Amber Gold i linii lotniczych OLT zapoznał mnie szef MSW Jacek Cichocki na przełomie maja i czerwca 2012 r. - poinformował Donald Tusk.
Pytany przez szefową komisji Małgorzatę Wassermann (PiS), kiedy, jaką wiedzę i która służba przekazała mu na temat piramidy finansowej Amber Gold oraz linii lotniczych OLT, b. premier odparł, że pierwsza taka informacja dotarła do niego "poprzez referowanie" od ministrów Tomasza Arabskiego (szefa kancelarii premiera - PAP) i Jacka Rostowskiego (ministra finansów - PAP), a "natychmiast potem" od ministra (spraw wewnętrznych - PAP) Jacka Cichockiego, który zapoznał go z notatką Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Dopytywany, kiedy to się stało, powiedział: "sam koniec maja, początek czerwca 2012 roku".
Chodzi o notatkę ówczesnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka wysłaną 24 maja 2012 r. do najważniejszych osób w państwie, w tym do Tuska. Była to informacja z art. 18 ustawy o ABW, czyli mogąca mieć istotne znaczenie dla bezpieczeństwa i międzynarodowej pozycji RP. W piśmie poinformowano, że w ocenie ABW, Amber Gold to piramida finansowa, a środki klientów wyprowadzane są do należących do spółki linii lotniczych OLT Express i że w najbliższych dniach ABW złoży zawiadomienie do prokuratury.
Tusk został też zapytany, jakie informacje przekazali mu wówczas ministrowie. "Pan minister Arabski poinformował mnie tylko o tym, że wpłynęła taka notatka i że dotyczy ona kwestii potencjalnej piramidy finansowej, i że z tą notatką precyzyjnie zaznajomi mnie minister Cichocki. Poinformował mnie także, że z notatki nie wynika potrzeba jakichś natychmiastowych działań ze strony premiera" - mówił b. szef rządu.
Jak dodał, "kilka dni później" Cichocki przedstawił mu notatkę ABW "z jednoznaczną rekomendacją". "Wspomniał, że z notatki wynika także jednoznacznie, że odpowiednie służby na odpowiednim poziomie sprawą się zajmują" - podkreślił Tusk.
Tusk był też pytany, czy dziś już wie, od kiedy ABW miała napływające regularnie informacje o "szykującym się przestępczym biznesie Marcina P." i kto miał w nim uczestniczyć, na czym miał polegać.
"Nie, i ABW, niezależnie od mojej formalnej pozycji premiera, który nadzoruje służby, nie tylko że nie miała obowiązku, ale i nie powinna informować o tego typu kwestiach operacyjnych premiera" - podkreślił. Dopytywany, czy dziś ma już wiedzę, od kiedy ABW podejmowała jakieś działania, Tusk, zaprzeczył. Jak zaznaczył, nie ma dziś "możliwości ani też tytułu, by dziś zapoznawać się z dokumentacją". "Nie śledzę też dziś na tyle szczegółowo państwa prac, bym tego typu kwestie mógł znać" - odpowiedział Tusk.
Podkreślał jednocześnie, że zarówno przed notatką ówczesnego szefa ABW z maja 2012 r., jak i po niej uważał, i nadal tak uważa, że rolą szefa rządu i władzy wykonawczej nie jest sugerowanie służbom i prokuraturze, jak postępować w tego typu sprawach.
W dalszej części przesłuchania Wassermann zwracając się do świadka stwierdziła, iż jeśli ma wątpliwości od kiedy służby wiedziały "o sprawie Amber Gold i o tym co się szykuje", to ona dedykuje "pierwszą z brzegu notatkę". Przytoczyła notatkę z 29 sierpnia 2011 r. w której napisano, że Marcin P. wykorzystuje samolot do lotów na teren Niemiec przewożąc do Hamburga znaczne ilości gotówki.
"Tych notatek jest dużo" - zaznaczyła Wassermann wskazując na kolejną mówiącą o tym, że w opinii osób zatrudnionych w Jet Air (linia lotnicza wykupiona latem 2011 r. przez spółkę Amber Gold) "nie można wykluczyć, że zamiarem nowego inwestora jest zadłużanie spółki i legalizacja środków pochodzących z nieujawnionych źródeł". "Nie ma ani jednej informacji mówiącej o jakimkolwiek innym przeznaczeniu nowopowstałej linii" - powiedziała Wassermann.
Z kolei wiceprzewodniczący komisji Jarosław Krajewski (PiS) przytoczył wypowiedź byłego ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego z 30 sierpnia 2012 r. Mówił on wówczas w Sejmie, że ABW rozpoczęła "czynności analityczne" w sprawie uruchomienia linii lotniczych OLT Express i działalności Amber Gold w marcu 2012 roku.
Krajewski przedstawił też dokumenty, którymi dysponuje komisja, z których wynika, że czynności te ABW prowadziła też w 2010 i 2011 roku. "Dlaczego minister Cichocki wprowadził w błąd Polaków twierdząc, że ABW prowadziło czynności operacyjne wobec Amber Gold i OLT dopiero od marca 2012 roku?" - pytał poseł PiS.
"Wydaje mi się, że jest pan nieprecyzyjny w informacji zawartej w pańskim pytaniu. Jeśli dobrze zrozumiałem, w cytowanym wystąpieniu ministra Cichockiego, mówił on o OLT. Jeśli twierdzi pan, że ABW zajmowało się kwestią OLT w 2010 roku, to jest to w najlepszym wypadku nieścisłość" - odparł były premier.
"Tak jak wtedy, tak i dzisiaj nie mam dostępu do tajnych dokumentów np. związanych z operacyjną działalnością jakichkolwiek ze służb. W związku z tym, nie potrafię, i nie komentowałbym publicznie gdybym miał taką wiedzę, operacyjnych szczegółów ABW. Nie posiadałem w związku z tym żadnej wiedzy dotyczącej operacji ABW, o których pan poseł mówi" - dodał Tusk.
Tusk: Sformułowanie, że w sprawie Amber Gold służby państwowe niczego nie robiły, jest nieprawdziwe
Sformułowanie, że w sprawie Amber Gold służby państwowe niczego nie robiły jest nieprawdziwe z gruntu, od początku do końca, jest pewną intencją polityczną, żeby tę tezę powtarzać w nieskończoność; kampania się skończyła - mówił przed komisją śledczą ds. Amber Gold były premier.
Szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) pytała byłego premiera, jak ocenia nadzór nad służbami specjalnymi, które - jak mówiła - "miały pełną wiedzę" dziewięć miesięcy przed wybuchem afery Amber Gold i "nic nie zrobiły".
"Muszę bardzo wyraźnie powiedzieć, że mija się pani z prawdą pani poseł..." - odpowiedział były premier.
Na tę uwagę przerwał wypowiedź Tuskowi poseł PiS Jarosław Krajewski, który powiedział: "wydaje się, że od przewodniczącego Rady Europejskiej spodziewalibyśmy się odrobinę elegancji".
"Staram się używać sformułowań możliwie delikatnych" - odpowiedział Krajewskiemu Tusk.
"Otóż sformułowanie, że w sprawie Amber Gold służby państwowe niczego nie robiły jest nieprawdziwe z gruntu, od początku do końca, i państwo o tym wiecie, ponieważ także wasza praca udokumentowała to w sposób jednoznaczny" - powiedział były premier.
Wassermann powiedziała do Tuska: "dalej pan nie rozumie, na czym polega nadzór nad służbami?".
"Starałem się przed chwilą możliwie delikatnie sformułować oczywistą tezę, że mija się pani z prawdą, mówiąc to, co pani mówi. Jak rozumiem jest pewna intencja polityczna, żeby tę nieprawdziwą tezę powtarzać w nieskończoność. Ja mam wrażenie, że kampania się skończyła i że nie ma takiej potrzeby, że możemy naprawdę analizować fakty, a nie oświadczać w nieskończoność nieprawdziwe, niezgodne z prawdą tezy, których jedynym zadaniem jest oczernić służby państwowe działające w tym okresie" - mówił Tusk.
Tusk: nie posiadałem żadnej wiedzy dotyczącej operacji ABW ws. Amber Gold i OLT Express
Nie miałem dostępu do dokumentów na temat operacji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego; w związku z tym nie posiadałem żadnej wiedzy dotyczącej operacji ABW w sprawie Amber Gold i OLT Express - powiedział Tusk.
Wiceprzewodniczący komisji ds. Amber Gold Jarosław Krajewski (PiS) przytoczył podczas posiedzenia wypowiedź byłego ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego z 30 sierpnia 2012 r. Mówił on wówczas w Sejmie, że ABW rozpoczęła "czynności analityczne" w sprawie uruchomienia linii lotniczych OLT Express i działalności Amber Gold w marcu 2012 roku.
Krajewski przedstawił też dokumenty, którymi dysponuje komisja, z których wynika, że czynności te ABW prowadziła też w 2010 i 2011 roku. "Dlaczego minister Cichocki wprowadził w błąd Polaków twierdząc, że ABW prowadziło czynności operacyjne wobec Amber Gold i OLT dopiero od marca 2012 roku?" - spytał Tuska poseł PiS.
"Wydaje mi się, że jest pan nieprecyzyjny w informacji zawartej w pańskim pytaniu. Jeśli dobrze zrozumiałem, w cytowanym wystąpieniu ministra Cichockiego, mówił on o OLT. Jeśli twierdzi pan, że ABW zajmowało się kwestią OLT w 2010 roku, to jest o to w najlepszym wypadku nieścisłość" - odparł były premier.
"Tak jak wtedy, tak i dzisiaj nie mam dostępu do tajnych dokumentów np. związanych z operacyjną działalnością jakichkolwiek ze służb. W związku z tym, nie potrafię, i nie komentowałbym publicznie gdybym miał taką wiedzę, operacyjnych szczegółów ABW. Nie posiadałem w związku z tym żadnej wiedzy dotyczącej operacji ABW, o których pan poseł mówi" - zaznaczył Tusk.
Tusk: Rolą premiera nie jest sugerowanie służbom i prokuraturze, jak postępować
Przed notatką ABW dot. Amber Gold i po niej, uważałem, i uważam nadal, że rolą premiera i władzy wykonawczej nie jest sugerowanie służbom i prokuraturze, jak postępować w tego typu sprawach - powiedział Donald Tusk.
Tusk został zapytany o wypowiedź ówczesnego szefa MSW Jacka Cichockiego, że ABW zadaniuje premier i w tym kontekście spytano b. premiera, czy wydawał wytyczne szefowi ABW.
B. premier zaprzeczył. "W czasie, gdy byłem premierem święta była zasada, żeby pozwolić prokuraturze bez żadnych nacisków politycznych - także wykorzystując służby w pracy prokuratury - działać nie zważając na jakiekolwiek zalecenia, czy sugestie ze strony polityków" - oświadczył Tusk.
Podkreślał też, że zarówno przed notatką ówczesnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka - z 24 maja 2012 r. skierowanej do najważniejszych osób w państwie, w tym do ówczesnego premiera - jak i po niej uważał, i nadal tak uważa, że rolą szefa rządu i władzy wykonawczej nie jest sugerowanie służbom i prokuraturze, jak postępować w tego typu sprawach.
Notatka ta była to informacja z art. 18 ustawy o ABW, czyli mogąca mieć istotne znaczenie dla bezpieczeństwa i międzynarodowej pozycji RP. W piśmie poinformowano, że w ocenie ABW, Amber Gold to piramida finansowa, a środki klientów wyprowadzane są do należących do spółki linii lotniczych OLT Express i że w najbliższych dniach ABW złoży zawiadomienie do prokuratury.
Tusk: Pierwsze informacje ws. Amber Gold miałem w czerwcu 2012 r.
Nie wiem, od kiedy ABW miała napływające regularnie informacje ws. Amber Gold; nie mam dziś możliwości, ani też tytułu, by dziś zapoznawać się z dokumentacją; pierwsze informacje o sprawie otrzymałem w czerwcu 2012 r. - mówił były premier.
Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) odczytała podczas poniedziałkowego posiedzenia fragment informacji przekazanej 30 sierpnia 2012 r. w Sejmie, że na przełomie marca i kwietnia 2012 r ABW podjęła czynności analityczno-ustaleniowe związane z pojawieniem się linii lotniczej OLT i że od tego momentu funkcjonariusze ABW z własnej inicjatywy rozpoczęli wnikliwe sprawdzanie spółki Amber Gold. Dopytywała Tuska, czy taką informację dot. działań ABW mu przekazano i czy o tym wiedział.
"Do sierpnia 2012 r, czyli od tego czasu, gdy sprawa stała się już publiczna w pełnym wymiarze, włącznie z informacjami ministrów w Sejmie i także kontrolami, to do tego czasu jedyną informacją, takim dokumentem, który do mnie wpłynął, była informacja ze strony ABW, notatka, z którą zapoznałem się w czerwcu 2012 roku" - powiedział b. premier.
Dopytywany, kiedy zapytał ówczesnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, albo kiedy on go zapytał od kiedy ABW ma wiedzę o sprawie, Tusk powiedział, że z tego, co pamięta, to dopiero już po "publicznym wybuchu sprawy". "Wcześniej tego typu informacji od pana Bondaryka nie otrzymałem" - zaznaczył.
Tusk był też pytany, czy dziś już wie, od kiedy ABW miała napływające regularnie informacje o "szykującym się przestępczym biznesie Marcina P." i kto miał w nim uczestniczyć, na czym miał polegać.
"Nie, i ABW, niezależnie od mojej formalnej pozycji premiera, który nadzoruje służby, nie tylko że nie miała obowiązku, ale i nie powinna informować o tego typu kwestiach operacyjnych premiera" - podkreślił. Dopytywany, czy dziś ma już wiedzę, od kiedy ABW miała wiedzę i podejmowała jakieś działania, Tusk, zaprzeczył. Jak zaznaczył, nie ma dziś "możliwości ani też tytułu, by dziś zapoznawać się z dokumentacją". "Nie śledzę też dziś na tyle szczegółowo państwa prac, bym tego typu kwestie mógł znać" - odpowiedział Tusk.
Tusk: Nie jestem w stanie zrekonstruować, jak zaznajomiłem się z notatką szefa ABW
Nie jestem w stanie zrekonstruować po sześciu latach technicznych okolicznościach rutynowej czynności, w sensie praktyki rządzenia, jaką jest zaznajomienie się z treścią notatki szefa ABW - mówił w poniedziałek Tusk.
Wiceszef komisji Jarosław Krajewski (PiS) zadając Tuskowi pytania przypomniał, że z ustaleń komisji śledczej wynika, iż 24 maja 2012 r. szef ABW Krzysztof Bondaryk przekazał do sześciu najważniejszych osób w państwie - w tym do premiera Tuska - poufną notatkę, w której znajdowała się m.in. informacja, że działalność Amber Gold oparta jest na mechanizmie piramidy finansowej, a potencjalnymi pokrzywdzonymi może być kilkadziesiąt tys. osób. "Dlaczego świadek, jako jedyny z sześciu adresatów tej niejawnej notatki, nie zapoznał się osobiście z tą notatką. Tak wynika ze zgromadzonych przez komisję dokumentów?" - zapytał Krajewski.
"Zaznajomiłem się z treścią tej notatki i nie będę w tej chwili rekonstruował sekunda po sekundzie samej tej operacji, nie jest to możliwe po sześciu latach. Ale w sposób czytelny i jednoznaczny od ministra Jacka Cichockiego odpowiedzialnego w moim rządzie za te kwestie otrzymałem pełną informację o tym, co zawiera ta notatka i że z notatki tej wynika, iż odpowiednie służby sprawą się zajmują" - odpowiedział Tusk.
Krajewski wówczas zauważył, że świadek "potwierdza fakt, iż zreferowano świadkowi treść tej notatki", ale osobiście z nią się nie zapoznał. "Nie potwierdzam tego i niepotrzebnie pan poseł to sugeruje. (...) Nie tylko z racji wieku i urzędu (...) muszę powiedzieć, że arogancja i agresja nie zastąpią wnikliwości i kultury przeprowadzania przesłuchania. Musi pan uszanować, że mam prawo choćby dokończyć zdanie" - odparł Tusk.
Wiceprzewodniczący komisji zacytował wówczas fragment materiałów komisji, z których wynika, iż "z analizy urządzeń ewidencyjnych prowadzonych w kancelarii tajnej KPRM wynika, że dokument nie został doręczony do rąk własnych Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska za pośrednictwem kancelarii tajnej KPRM". "Z pełnej dokumentacji wynika, że z tą notatką zapoznali się bezpośrednio wszyscy pozostali adresaci, a nigdzie nie ma śladu (...), że pan jako premier zapoznał się z pełną treścią tej notatki. I o to pytałem" - zwrócił się do Tuska Krajewski.
"Jeśli teraz umożliwi mi dokończenie zdania, to być może będzie pan bardziej usatysfakcjonowany moją wypowiedzią" - powiedział Tusk. "Tu nie chodzi o moją satysfakcję, tylko o wyjaśnienie afery Amber Gold" - odpowiedział Krajewski. Tusk wtedy zaznaczył, że "boi się zacząć". "Szkoda, że nie bał się pan kilka lat temu podejmować działania, może dziś nie mówilibyśmy o aferze Amber Gold" - ripostował Krajewski.
Tusk nawiązując do tematu notatki odpowiedział, że "nie jest w stanie zrekonstruować technicznych okoliczności rutynowej - w sensie praktyki rządzenia - czynności, jaką jest zaznajomienie z treścią notatki".
Tusk: Stosując logikę komisji ws. GetBacku Morawieccy powinni zostać przesłuchani, skazani i spaleni na stosie
Gdyby przyjąć logikę stosowaną przez sejmową komisję śledczą ds. Amber Gold w sprawie GetBacku premier Mateusz Morawiecki i jego ojciec powinni być przesłuchani, skazani i spaleni na stosie - powiedział b. premier.
Podczas swojego przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold Tusk podkreślał, że w jego przekonaniu ingerowanie w działalność ABW lub prokuratury w sprawie Amber Gold "to nie było pole aktywności dla premiera". "Wręcz przeciwnie, byłoby uzasadnione przesłuchiwać mnie tutaj przed komisją śledczą, gdybym zaczął podejmować kroki, jako władza polityczna, które miałyby w jakikolwiek sposób ukształtować działania prokuratury lub służb".
W odpowiedzi na te słowa szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) zwróciła b. szefowi rządu uwagę, że przedstawia model, gdzie premier "nic nie wie i w nic się nie wtrąca", tymczasem w swoim sejmowym expose zapowiadał, że będzie "wyznaczał, zadaniował i rozliczał służby z efektywności, aby one były sprawnym narzędziem zapewnienia bezpieczeństwa państwa" i pytała, kiedy mówił prawdę - "dzisiaj (...) czy w expose".
"Jedno i drugie stwierdzenie są spójne ze sobą; ja mam przekonanie, i to przekonanie mogę także obudować faktami i diagnozami sytuacji nie tylko w Polsce, że model, o którym ja mówię, który ja preferuję, a więc model niezależnej od władzy politycznej prokuratury, per saldo jest bardziej efektywny niż model, który pani określiła taką dość słodką definicją, że państwo bierze na siebie pełną odpowiedzialność" - oświadczył Tusk.
"Znamy sprawę z ostatnich kilkunastu miesięcy GetBacku. (...) Gdyby przyjąć logikę, jaką państwo stosujecie ws. Amber Gold, to muszę powiedzieć, że zgodnie z tą logiką i zgodnie ze sprawą GetBacku, gdzie mówimy o wielokrotnie większych nadużyciach i wyłudzeniach, i także wielu tysiącach poszkodowanych, to panowie Morawieccy - premier i jego ojciec - według waszej logiki powinni być przesłuchani, skazani i spaleni na stosie" - dodał b. premier.
Tusk: Nie wiedziałem o zakazie zajmowania się ABW synem
B. premier Donald Tusk zeznał przed komisją śledczą ds. Amber Gold, że nie wiedział o zakazie zajmowania się ABW jego synem Michałem Tuskiem. "Z całą pewnością nie mam z tym nic wspólnego" - powiedział.
"Nie mam takiej wiedzy" - oświadczył Tusk w odpowiedzi na pytanie, czy wiedział o zakazie, o którym mówił jeden ze świadków komisji, funkcjonariusz ABW, określany jako świadek nr 6. Członek komisji Jarosław Krajewski odtworzył jego zeznania, na których mówił: "zostałem poinformowany, że postępowanie dotyczące pana Michała Tuska jest wyłączone. Prowadzi to prokuratura. Dostałem wprost polecenie, że prokuratura sobie nie życzy, żeby w tym zakresie prowadzić jakiekolwiek czynności operacyjne. Zostało mi powiedziane, że jeżeli będziemy się tym zajmować, dostaniemy zarzuty za utrudnienie śledztwa".
"Z całą pewnością nie mam z tym nic wspólnego" - stwierdził Tusk. "Nie znam tej sprawy, wydaje mi się nieprawdopodobna, ja nie mam z tym nic wspólnego" - oświadczył. Dodał, że w jego "oczywistym interesie" było to, żeby "sprawę mojego syna od początku do końca wyjaśnić w każdym najdrobniejszym szczególe".
Tusk: Cichocki to ostatnia osoba, której zarzuciłbym kłamstwo
Znam byłego ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego od lat i jest on ostatnią osobą, której bym zarzucił kłamstwo - powiedział w poniedziałek przed komisją śledczą ds. Amber Gold b. premier Donald Tusk.
Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) przytaczała podczas posiedzenia wypowiedź byłego szefa MSW Jacka Cichockiego z 30 sierpnia 2012 r., że ABW rozpoczęła "czynności analityczne" w sprawie uruchomienia linii lotniczych OLT Express i działalności Amber Gold w marcu 2012 roku.
Pytała, jak Donald Tusk "czuje się obecnie z faktem, że jego minister na mównicy sejmowej, w jego obecności okłamał wszystkich Polaków i pokrzywdzonych mówiąc, że wnikliwe działanie zaczęło się od marca-kwietnia, podczas gdy prace komisji pokazały, że mocna wiedza, z mocnych źródeł (...) to jest lipiec i sierpień 2011 (chodzi i działania delegatury gdańskiej ABW), zaś jeśli chodzi o wiedzę delegatury stołecznej to jest styczeń 2012".
"Skoro zarzuca pani b. urzędnikowi państwowemu kłamstwo, to ja rozumiem, że w związku z tym podejmujecie państwo stosowne działania, ja tu nie jestem od komentowania prawnych kroków, ale sądzę, że państwo takie karne kroki podejmiecie. Zarzucanie kłamstwa bez poważnego uzasadnienia, byłoby czymś tak nieprzyzwoitym, że nie podejrzewam pani przewodniczącej o tego typu intencje" - powiedział Tusk.
Dodał, że nie zna precyzyjnie zacytowanej wypowiedzi Cichockiego i "nie ma zaufania" do interpretacji członków komisji dot. tych zdarzeń. "Znam pana ministra Cichockiego od lat i jest on ostatnią osobą, której bym zarzucił kłamstwo" - oświadczył.
Podkreślił, że wydaje się, iż "Cichocki z najlepszą wolą i wiedzą poinformował o tym, kiedy ABW zajmowała się konkretnie problemem OLT".
Zaznaczył, że chciałby, żeby zdrowy rozsądek towarzyszył interpretacjom pewnych zdarzeń. "Minister Cichocki był pierwszą osobą wówczas, w której interesie byłoby powiedzieć, gdyby miał taką opinię i wiedzę, że ABW zajmowała się tymi kwestiami o wiele dłużej niż wynikało to z jego wypowiedzi. W związku z tym nie przyjmuję państwa oceny i interpretacji tego zdarzenia" - dodał Tusk.
"Warto i pora zrozumieć, że data i czynność to nie jest interpretacja to jest fakt" - odpowiedziała szefowa komisji. "Fakt albo jest prawdziwy, który był wygłaszany na mównicy, że to jest dopiero od marca, albo jest nieprawdziwy jak pokazały dziesiątki dokumentów pisemnych i zeznania świadków pokazały na komisji. To nie podlega interpretacji" - dodała Wassermann.
"Jeśli pani poseł ma takie zdanie, to oczywiście podejmiecie państwo czynności prawne wobec ministra Cichockiego, ale nie sądzę, żebyście mieli rację w tej kwestii" - odpowiedział z kolei Tusk.
Wassermann stwierdziła, że "to rzecz niebywała", że ówczesny premier "tylko rozporządzeniem dał pewne uprawnienia ministrowi Cichockiemu, nadzorując bezpośrednio służby, co wynika od konstytucji, przez art. 3 ustawy o ABW". "Pan dzisiaj tym człowiekiem się zasłania zamiast odpowiedzieć na pytanie, bo to pan nadzorował te służby" - dodała.
Tusk: KNF umieściła Amber Gold na publicznie dostępnej liście ostrzeżeń
Komisja Nadzoru Finansowego umieściła Amber Gold na publicznie dostępnej liście ostrzeżeń, wystosowała ostrzeżenie związane z bardzo dużym ryzykiem, PiS forsuje kłamliwą tezę, że Polacy nie zostali ostrzeżeni - mówił przed komisją śledczą ds. Amber Gold były premier Donald Tusk.
Pytany o to, co zrobił jako premier, aby uratować pieniądze osób, które inwestowały w Amber Gold odpowiedział, że Prawo i Sprawiedliwość "forsuje kłamliwą tezę, że Polacy nie zostali ostrzeżeni przed inwestowaniem w Amber Gold".
"Instytucja do tego powołana ostrzegła Polaków przed inwestowaniem w Amber Gold. W przepisach państwa wtedy i dzisiaj nie ma miejsca na spontaniczne oświadczenia ministra, premiera, posła, który miałby oceniać, która spółka giełdowa jest warta inwestowania, która instytucja finansowa jest warta inwestowania, a która nie, które banki lub parabanki są warte inwestowania, lokowania swoich oszczędności lub nie - to nie jest zadanie dla polityków, to jest zadanie precyzyjnie opisane w ustawie o Komisji Nadzoru Finansowego" - mówił Tusk.
"KNF to zadanie wykonała tak, jak należało i umieściła Amber Gold na publicznie dostępnej liście ostrzeżeń (...) współczując bardzo tym wszystkim, którzy zainwestowali w Amber Gold, bo to są oczywiście ofiary tego paskudnego procederu, chcę powiedzieć, że ostrzeżenie związane z bardzo dużym ryzykiem było powszechnie i publicznie dostępne" - dodał były premier.
Tusk podkreślił dwukrotnie, że ostrzeżenie przez KNF zostało wystosowane i umieszczone na publicznie dostępnej liście ostrzeżeń.
Tusk: Gdyby poszczególne ogniwa procedury zadziałały, jak powinny, udałoby się uniknąć części strat
Gdyby poszczególne ogniwa procedury, zadziałały tak jak powinny to prawdopodobnie udałoby się uniknąć lwiej części strat - powiedział przed komisją śledczą Tusk. Według niego "jeśli nie zawodziły konkretne osoby to te procedury były wystarczające".
Tusk był pytany w poniedziałek przed komisją, czy ABW działała prawidłowo ws. Amber Gold. "Tam gdzie zadziałała Komisja Nadzoru Finansowego i gdzie współpraca nie była narażona przez opieszałość, albo złą wolę prokuratorów, tam udało się zdusić dwie piramidy finansowe praktycznie w zarodku. W przypadku Amber Gold jest oczywiste, że gdyby poszczególne ogniwa tej procedury, która jest opisana w przepisach zadziałały tak jak powinny, to prawdopodobnie udałoby się uniknąć lwiej części strat, jaką ludzie ponieśli w związku z inwestowaniem w Amber Gold" - podkreślił b.premier.
"Zgodnie z prawem wówczas obowiązującym i to prawem skutecznym, jeśli nie zawodziły konkretne osoby te procedury były wystarczające" - zauważył.
"Wydaje się, że w sytuacji w której ABW miało podejrzenia, a prokuratura zdawało się, że nieadekwatnie reaguje na te zagrożenia, że być może ABW powinno energiczniej starać się naświetlić ten problem" - zaznaczył Tusk.
Były premier podkreślił też, że nie wnosił "zastrzeżeń do konkretnego postępowania, czy decyzji ABW".
Tusk: Wobec mojej rodziny formułowane są insynuacje, ale prokuratura nie zrobiła nic
Wobec mojej rodziny w związku z Amber Gold pojawiają się insynuacje, podczas gdy obecna prokuratura przez trzy lata nie podjęła żadnych działań w tej sprawie - mówił przed komisją śledczą były premier.
"Problem polega na tym, że pana syn został wykorzystany w charakterze słupa przez 9-krotnego oszusta, a służby przed tym nie ostrzegły" - odpowiadała szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS).
Były premier odpowiadał na pytanie Jarosława Krajewskiego, dlaczego funkcjonariusze ABW mieli zakaz zajmowania się wątkiem zatrudnienia jego syna Michała w OLT Express, a gdyby mieli ten zakaz złamać, grożono im zarzutami o utrudnianie śledztwa.
"Nie mam takiej wiedzy, jeśli takie zakazy były wydawane, kto je wydawał" - powiedział b. premier. "Nie znam tej sprawy, wydaje mi się ona nieprawdopodobna. Nie mam z tym nic wspólnego" - dodał.
Przekonywał, że nikomu innemu tak jak jemu zależało na tym, żeby sprawę wyjaśnić do końca, bo jego syn "jest osobą uczciwą w stu procentach".
"Mój syn był zawsze do dyspozycji organów państwa w tej sprawie, w tym prokuratury" - mówił były szef rządu. "Rządzicie państwo ponad tysiąc dni, nie dziesięć ani sto. Mój syn nigdzie nie wyjeżdżał. Nie było żadnego problemu, aby również w tej sprawie go przesłuchać" - dodał.
Również on sam, jak podkreślał, stawia się na każde wezwanie prokuratury. "Przez ponad tysiąc dni nikomu nie przyszło do głowy, aby mnie przesłuchać w tej sprawie" - mówił. Przekonywał, że przez trzy lata prokuratura w tej sprawie "nawet nie kiwnęła palcem".
"Trzeba było to wyjaśnić, mieliście wszystkie instrumenty. Nie zrobiliście tego. Ja wiem dlaczego, bo wam jest potrzebna ta komisja. Wam jest potrzebny ten spektakl, by co dwa tygodnie albo co dwa miesiące powtórzyć insynuacje, także na temat mojej rodziny" - mówił Tusk. "Czasami sprawy trwają długo, ale wy nie zrobiliście nic, zero" - dodał.
Dlatego, jak dodał, dziś komisja powinna odpowiedzieć opinii publicznej, dlaczego od trzech lat "powtarzane są insynuację" na temat jego rodziny, ale nie uruchomiono "żadnej istotnej operacji" w tej sprawie.
"Nikt nigdy nie kwestionował, że pana syn jest porządnym i uczciwym człowiekiem" - odpowiedziała szefowa komisji.
"Problem polega na tym, że 9-krotnie karany oszust założył linie lotnicze, a przez 9 miesięcy służby specjalnie nie potrafiły zrobić z tym porządku. Mało tego, do zakładania tej linii 9-krotnie karany oszust wykorzystał pana syna. I to jest problem, że zrobiono z pana syna, podczas gdy pan nadzorował służby, słupa" - mówiła Wassermann.
Ponadto - dodała szefowa komisji śledczej - służby, informując ówczesnego premiera o sprawie, nie poinformowały, że jego syn przez kilka miesięcy wspiera 9-krotnego oszusta, "prawdopodobnie nie wiedząc, w czym uczestniczy".
Tusk: Teza, że Marcin P. uznał, iż jest nie do ruszenia, bo z OLT współpracuje mój syn, nie trzyma się logiki
Teza, że Marcin P. uznał, iż jest nie do ruszenia, bo z liniami OLT Express współpracuje mój syn nie trzyma się logiki; Marcinowi P. udawało się bardzo długo funkcjonować, kiedy tam nie było mojego syna - mówił przed komisją śledczą ds. Amber Gold były premier Donald Tusk.
Zapytany przez posła Kukiz'15 Tomasza Rzymkowskiego, czy jego syn Michał - który od 15 marca 2012 r. współpracował z należącymi do spółki Amber Gold liniami lotniczymi OLT Express - nie stał się elementem parasola ochronnego nad Marcinem P., Tusk odpowiedział, że nie jest ona do końca logicznie uzasadniona.
"Wydaje mi się, że ten krótki czas końcowych miesięcy istnienia jego (Marcina P. - PAP) pseudoimperium, czyli mówię teraz o czasie, kiedy mój syn współpracował z OLT, to tak jakby czas, który był finałem tego przedsięwzięcia" - mówił Tusk.
"Jest wiele danych, które wskazują, że udawało się Marcinowi P. długo funkcjonować, a tam nie było mojego syna, czyli ta teza, że Marcin P. mógł uznać, że jest nie do ruszenia, ponieważ z OLT współpracuje mój syn, ona w tym sensie nie trzyma się logiki. Warto przecież o tym pamiętać, że kłopoty Marcina P. zaczęły się dokładnie wtedy, ale nie wiązałbym tych faktów, kiedy mój syn współpracował z OLT" - dodał były premier.
"Jeśli mówimy teraz serio nie o tym, co powiedział Marcin P. w podsłuchanej rozmowie, tylko o faktach, jak zachowywało się państwo, to ja nie mam wrażenia, na żadnym etapie, od powstania Amber Gold po upadek Amber Gold, aby odpowiednie służby uznawały, że mają zaniechać czegokolwiek, poza tą nieszczęsną prokuraturą" - ocenił Tusk.
Tusk: O współpracy syna z OLT Express dowiedziałem się z jego wywiadu w "GW"
Gdy pojawiał się temat zmiany pracy przez mojego syna, byłem najdelikatniej mówiąc sceptyczny; o jego współpracy z OLT Express dowiedziałem się z jego wywiadu w "Gazecie Wyborczej", wcześniej była mowa o zamiarach pracy na lotnisku - powiedział w poniedziałek b. premier Donald Tusk.
Wiceszef komisji śledczej ds. Amber Gold Jarosław Krajewski (PiS) spytał Donalda Tuska, kiedy uzyskał on informację, że w materiałach operacyjnych ABW pojawia się osoba jego syna, Michała, jako współpracownika OLT Express.
"Ja chyba nie miałem dostępu do takich materiałów" - odpowiedział Tusk. Dopytywany, kiedy został poinformowany o współpracy syna z OLT Express, Tusk powiedział: "Poinformował mnie syn poprzez wywiad w gazecie, jak państwo pamiętacie". Dodał, że wywiad ten, zawierający - jak mówił - "pełną informację na temat" - został opublikowany w "Gazecie Wyborczej", kiedy on sam przebywał służbowo za granicą.
"Kiedy rozmawiałem z synem, miałem świadomość w marcu, że ma zamiar i chciałby (podjąć współpracę), a w czerwcu, że jakiś charakter współpracy - nie pracę etatową, ale współpracy z OLT w związku z pracą na lotnisku podjął, więc to było moje źródło informacji" - mówił Tusk. Dodał, że ABW nie przedstawiła mu w tamtym czasie raportu czy informacji dot. jego syna.
Premier był dopytywany przez zasiadającego w komisji Tomasza Rzymkowskiego (Kukiz'15), czy rozmawiał z synem (od listopada do lutego 2012 r.) na temat jego pracy w OLT.
"To, że mój syn chciałby pracować na lotnisku i zrezygnować z pracy w +Gazecie Wyborczej+ mogło się pojawić, ale nie dam tutaj obciąć sobie ręki, bo mówimy o czasie sprzed sześciu lat i rozmowach prywatnych przy rodzinnym stole. Byłbym niepoważny, gdybym pamiętał, którego dnia, o której godzinie, przy obiedzie czy przy kolacji rozmawiałem z synem o jego pracy" - powiedział. Jak zaznaczył, nie może tego wykluczyć, ale jak podkreślił, informacja ta "nie miała charakteru rozstrzygającego, dlatego prawdopodobnie nie została mu w pamięci".
"Proszę to traktować tylko jako założenie. Mówię to z najlepszą wolą, jeśli rozmawialiśmy o tym, pojawił się ten wątek przed marcem to na pewno mu to odradzałem. Pamiętam lepiej moją relację jaką wygłosiłem o wiele później, że kiedy pojawiła się po raz pierwszy taka możliwość czy sugestia, że mój syn będzie współpracował z tymi liniami lotniczymi, to ja miałem złe przeczucia, związane były z takim odorem, z taką co najmniej dwuznacznością" - mówił Tusk. Jak dodał, gdy pojawiał się temat zmiany pracy syna, "był najdelikatniej mówiąc sceptyczny".
Tusk: KNF ws. Amber Gold działała tak jak należało
W sprawie Amber Gold KNF działała nie tylko zgodnie z przepisami, ale tak jak należało - powiedział w poniedziałek przed komisją śledczą b. premier Donald Tusk. Dodał, że to nie KNF odpowiada za to, że kilku prokuratorów działało w sposób "bardzo zagadkowy".
Przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) podczas przesłuchania Tuska odwołała się do porozumienia szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) z szefem Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) z 2008 r. "Czy szef KNF skorzystał z drogi i z możliwości, jakie daje to porozumienie? (...) Czy KNF skorzystała z podpisanego porozumienia?" - pytała przewodnicząca komisji.
"Premier polskiego rządu, w tym także ja, nie stoi na czele KNF, jak pani to sformułowała, i nie stoi na czele ABW, jak pani to sformułowała. Proszę nie formułować w ten sposób nieprawdziwych definicji, bo wiemy, co one mają zasugerować" - odpowiedział Tusk Wassermann. Dodał, że "z całą pewnością żadna ustawa nie formułuje tego w ten sposób, natomiast wrażenie pozostaje takie, jakie pani zaprojektowała".
Jak podkreślił Tusk, "w sprawie Amber Gold KNF działała nie tylko zgodnie z przepisami, ale tak jak należało". "To nie KNF odpowiada za to, że do dzisiaj z bliżej nieznanych powodów kilku prokuratorów działało w sposób nie tylko opieszały, ale bardzo zagadkowy, na końcu uniemożliwiając de facto skuteczne postępowanie. Przypominam, co dzisiaj ci prokuratorzy robią, nie siedzą tutaj" - powiedział.
Przewodnicząca komisji przywołała natomiast fragment pisma z 28 sierpnia 2012 r. szefa ABW Krzysztof Bondaryka skierowanego do ministra Jacka Cichockiego, koordynującego służby. "KNF nie powiadomiła ABW o tej sprawie. Dla porównania ABW wielokrotnie otrzymywała informacje o wątpliwościach KNF dotyczących nieprawidłowości np. w SKOK-ach" - powiedziała Wassermann.
Kontynuując swą wypowiedź i nawiązując do kolejnego wątku przesłuchania Wassermann oceniła, że "w głowie się nie mieści, że w 38-milionowym kraju ABW na zapytanie Kancelarii Senatu, czy OLT może wozić senatorów i innych vipów odpowiada, że +w chwili obecnej nie posiadamy informacji mogących świadczyć o zagrożeniach terrorystycznych dla osób chronionych przez BOR w przypadku korzystania z nowych polskich linii lotniczych OLT Express+".
Przewodnicząca wskazała, że odpowiedź ABW została wydana już po poufnej notatce z 24 maja 2012 r., którą Bondaryk przekazał do Tuska i pięciu innych najważniejszych osób w państwie m.in. z informacją, że działalność Amber Gold oparta jest na mechanizmie piramidy finansowej. "Jak pan się czuje dziś patrząc tym ludziom, co stracili pieniądze w oczy, jak pan nie był w stanie nad niczym zapanować, nawet nad czymś takim, że (...) pan już wie, a ABW (...) pisze coś takiego" - zapytała świadka Wassermann.
"Jakby pani mogła już zaniechać pytań o moje samopoczucie, bo czuję się lekko skrępowany. Nie jestem z wizytą u lekarza, tylko przed komisją śledczą. Wydaje się, że ta odpowiedź wskazuje wyraźnie na to, że osoby odpowiedzialne w ABW za zagrożenie terrorystyczne (...) w tym konkretnym przypadku nie dostrzegły zagrożenia terrorystycznego. Wydaje się, że można prawie wszystkie złe cechy przypisać temu przedsięwzięciu - mówię o OLT i Amber Gold - ale rzeczywiście zagrożenie terrorystyczne jest ostatnim, jakie przyszło mi do głowy i być może stąd to pismo" - odpowiedział Tusk.
Tusk: Mój syn rozpoczął współpracę z OLT, kiedy było to przedsięwzięcie z punktu widzenia prawa legalne
Kiedy mój syn podjął współpracę z OLT Express było to przedsięwzięcie z punktu widzenia prawa legalne - mówił b. premier Donald Tusk przed komisją śledczą ds. Amber Gold.
Wiceprzewodniczący komisji Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) kontynuując wątek współpracy syna b. premiera Michała Tuska z należącymi do Amber Gold liniami lotniczymi OLT Express ocenił, że podległe szefowi rządu służby "nie wykonały swoich zadań".
"Panie pośle, to jest dokładnie problem, który domaga się wyjaśnienia. Ja akurat tutaj nie mogę wiele pomóc, bo oczywiście wolałbym żeby służby poinformowały mnie o zagrożeniach dotyczących mojego syna" - odparł Tusk.
Zdaniem b. premiera należałoby zdecydować się na jakąś tezę. "Tzn. czy mój syn został wynajęty, żeby nieświadomie chronić ten interes Marcina P. (szefa Amber Gold), ale wtedy wydaje się rzeczą oczywistą, byłoby to powszechnie znanym faktem" - mówił dalej Tusk.
Rzymkowski nawiązał do wcześniejszych zeznań funkcjonariuszy ABW, którzy zeznali przed komisją, że dopiero w sierpniu 2012 r. dowiedzieli się o tym iż Michał Tusk "wpadł w orbitę bardzo niebezpiecznego środowiska, co zagrażało realnie bezpieczeństwu państwa".
"Nie wydaje mi się żeby miały jakikolwiek powód, aby to zataić przede mną, znaczy zataić własną ocenę tego faktu, ponieważ fakt, że mój syn pracuje na lotnisku i współpracuje z OLT nie był ani faktem powszechnie znanym, ani tajnym" - odpowiedział b. premier.
Tusk zwrócił ponadto uwagę, że kiedy jego syn podjął pracę na lotnisku w Gdańsku i współpracę z OLT Express były one "przedsięwzięciami z punktu widzenia prawa legalnymi". "Mój syn jest człowiekiem bardzo samodzielnym i zasadniczym jeśli chodzi o kierowanie się własnymi opiniami i ocenami. Dopóki nie było jednoznacznego stwierdzenia, że mamy do czynienia z przestępczym procederem on też nie widział powodu żeby to było jakąś szczególną sensacją" - mówił b. premier.
Przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) zwracając się do świadka stwierdziła, iż jeśli ma wątpliwości od kiedy służby wiedziały "o sprawie Amber Gold i o tym co się szykuje", to ona dedykuje "pierwszą z brzegu notatkę". Przytoczyła notatkę z 29 sierpnia 2011 r. w której napisano, że Marcin P. wykorzystuje samolot do lotów na teren Niemiec przewożąc do Hamburga znaczne ilości gotówki.
"Tych notatek jest dużo" - zaznaczyła Wassermann wskazując na kolejną mówiącą o tym, że w opinii osób zatrudnionych w Jet Air (linia lotnicza wykupiona latem 2011 r. przez spółkę Amber Gold) "nie można wykluczyć, że zamiarem nowego inwestora jest zadłużanie spółki i legalizacja środków pochodzących z nieujawnionych źródeł". "Nie ma ani jednej informacji mówiącej o jakimkolwiek innym przeznaczeniu nowopowstałej linii" - powiedziała Wassermann.
Tusk: Nie miałem wiedzy o możliwości "przecieku" z ABW do Marcina P.
Nie miałem wiedzy o możliwości uzyskania przez Marcina P. "przecieku" z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dotyczącego działań służb specjalnych - powiedział Donald Tusk.
Tusk był pytany przez przewodniczącą komisji Małgorzatę Wassermann (PiS), czy jako premier uzyskał wiedzę, że istniało prawdopodobieństwo, iż do Marcina P. dotrą przecieki ze służb specjalnych. "Nie, ja takiej wiedzy nie miałem. Jestem przekonany, że od czasu kiedy ta wiedza się pojawiła, jest to przedmiotem badania odpowiednich służb, prokuratury" - odparł.
Dodał, że ABW była najbardziej zainteresowana, żeby tę kwestię wyjaśnić. "Czynności wewnętrzne powinni przeprowadzić ludzie odpowiedzialni w ABW zarówno, wtedy jak i dzisiaj" - podkreślił Tusk.
Na pytanie, czy wiedział o podjęciu przez służby specjalne całego wątku związanego z współpracą i przeciekami z ABW do Marcina P. i jego środowiska, b.premier zaprzeczył. "Nie. Oczywiście ta sytuacja stała się później publiczną. W czasie gdy byłem premierem nie" - zaznaczył Tusk.
B. premier proszony o odniesienie się do informacji, że w 2013 r. ówczesny szef ABW gen. Dariusz Łuczak zabronił dalszego rozpoznania sprawy dot. układu trójmiejskiego pod nieformalnym naciskiem ze strony ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, powiedział, że na ten temat również nie posiada żadnej wiedzy.
autor: Paweł Żebrowski, Mateusz Roszak, Marzena Kozłowska, Mateusz Mikowski, Marceli Sommer, Maciej Zubel, Wiktoria Nicałek, Marcin Jabłoński, Rafał Białkowski
Tusk: Nie jestem pewien, czy z notatki ABW wynikała rekomendacja odebrania koncesji OLT Express
Nie jestem pewien, czy rekomendacją wynikającą z tej sytuacji było odebranie koncesji liniom OLT Express - stwierdził Donald Tusk odpowiadając na uwagę Małgorzaty Wassermann (PiS), że notatka ABW została wysłana m.in. do ministra transportu, który mógł zdecydować, by natychmiast odebrać koncesję.
Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) wskazała, że ówczesny minister transportu Sławomir Nowak po zapoznaniu się z notatką ABW zlecił kontrolę dopiero 16 sierpnia 2012 r., "trzy tygodnie po upadku OLT i trzy dni po upadku Amber Gold".
Według niej ówczesny szef ABW wysłał tę notatkę do Nowaka, ponieważ ten jako minister transportu mógł wydać decyzję ze skutkiem natychmiastowym o odebraniu koncesji OLT Express. "Jej wydanie w tym samym dniu uniemożliwiało dalsze latania" - zaznaczyła.
"Nie jestem pewien, czy rekomendacją wynikającą z tej sytuacji było natychmiastowe odebranie koncesji. Nie znam się szczegółowo na prawie lotniczym, na kwestiach bezpieczeństwa. Nie wykluczam, żeby były jakieś poważne powody merytoryczne, dla których tej decyzji nie podjęto" - mówił Tusk, pytany dlaczego minister transportu, po otrzymaniu notatki ABW nie odebrał od razu liniom OLT koncesji.
Szefowa komisji śledczej spytała również co spowodowało, że minister Nowak "nie uruchomił żadnych działań od czerwca do sierpnia, a kontrolę wysłał dopiero, gdy wszystkie firmy upadły" - pytała Wassermann. "Dlaczego pan minister Nowak dał Marcinowi P. (szefowi Amber Gold) ponad dwa miesiące czasu na wyprowadzenie wszystkich pieniędzy, a kontrolę (...) wysłał, kiedy nie było już żadnych pieniędzy" - dociekała Wassermann.
"Nie bardzo widzę związek między wyprowadzaniem pieniędzy przez Marcina P. a koncesjami dla spółek OLT" - stwierdził Tusk, zaznaczając, że "nie miał wiedzy, że spółki OLT wyprowadzały pieniądze". "Nie jestem pewien, czy z notatki ABW wynikała tego typu rekomendacja" - oświadczył Tusk.
Tusk: Jeśli rozmowa z prezesem NBP była na przełomie 2011/2012, to mógł być pierwszy sygnał ws. Amber Gold
Jeśli rozmowa z ówczesnym prezesem NBP Markiem Belką to był przełom roku 2011-2012, to nie wykluczam, że - pomijając spekulacje i komentarze w prasie - mógł to być pierwszy taki sygnał dot. sprawy Amber Gold i OLT Express - mówił b. premier Donald Tusk przed komisją śledczą ds. Amber Gold.
Poseł PiS Bartosz Kownacki pytał b. premiera o jego rozmowy z ówczesnym prezesem NPB na temat Amber Gold i dopytywał, czy wcześniej ktoś informował go o możliwej działalności przestępczej przedsiębiorstwa.
"Jeśli według państwa analizy zima 2012 roku, czy przełom roku 2011-2012 r., jest najbardziej prawdopodobnym terminem naszej rozmowy (z ówczensym prezesem NBP - PAP), to myślę, że ta rozmowa byłaby takim sygnałem, pomijając spekulacje i komentarze w prasie. Jeśli chodzi o rozmowy, a nie lekturę mediów, to nie wykluczam, że to mógł to by pierwszy tego typu sygnał" - powiedział Tusk.
Jak podkreślił, z tej rozmowy nie wynikała żadna potrzeba podjęcia przez czynności przez szefa rządu. "Ze względu na to, że do czynności związanych ze sprawą, także opisywanych przez premiera Belkę, powołane były inne organy, instytucje, które w tej sprawie działały" - dodał b. premier.
Zaznaczył, że nie pamięta zbyt wielu szczegółów dotyczących rozmowy z ówczesnym prezesem NBP - w tym okoliczności, czasu i miejsca. "Z całą pewnością można tu zaufać premierowi Belce, że taka rozmowa miała miejsce. Pamiętam nastrój tej rozmowy, czy treść bez szczególnych konkretów. (...) Ta rozmowa dotyczyła innych spraw, a na marginesie pojawiała się informacja ze strony premiera Belki, że będzie dzwonił lub dzwonił, mnie się wydaję, że mówił, że ma zamiar zadzwonić do kilku gazet, czy do dwóch, trzech naczelnych, których zna, albo uważa, że to jest potrzebne, żeby zaniechali masowych reklam OLT" - mówił b. premier.
"Nie przytoczę szczegółów tej rozmowy, mogę natomiast potwierdzić to, co powiedział premier Belka, że martwił się inwestycjami w OLT, że to budzi jego niepokój i nie to, że odpowiednie służby nie działają w tej kwestii (...). Premier (Belka) martwił się, że mimo działań, jakie służby podjęły, publikowanie reklam nie zostało zastopowane, to wymaga pozaprawnych, nie mówię, że nielegalnych, poza rutynowych działań z jego strony, czyli np. próby przekonania gazet, żeby nie lokowały tych reklam" - oświadczył Tusk.
Dodał, że on jako premier nie zdecydowałby się na "taką, czy inną formę nacisków wobec mediów ws. reklamowania podejrzanej firmy". "Uważałbym to jako bardzo ryzykowne i bardzo niestandardowe działanie" - stwierdził.
Jak powiedział Tusk, ówczesny prezes NBP nie informował go w żaden formalny sposób o potrzebie działania i w ogóle o sprawie związanej z Amber Gold.
"Gdyby prezes NBP rzeczywiście powiadamiał jakiekolwiek instytucje, w tym tak wysoki urząd, jak premiera, nie jest to zdawkowe kilka uwag przez telefon na marginesie innej rozmowy, tylko do tego są instytucje, procedury i dokumentacja" - oświadczył. "Tego typu kwestie to nie jest przedmiot poufnych niezobowiązujących rozmów telefonicznych" - dodał Tusk.
Tusk: Ministrowie przeprowadzali działania kontrolne ws. Amber Gold "według własnego rozpoznania"
Moją intencją jako premiera było przeprowadzenie kontroli wszędzie tam, gdzie to mogło przybliżyć nas do wiedzy o sprawie Amber Gold; ministrowie przeprowadzali takie działania według własnego rozpoznania - powiedział Donald Tusk pytany przez Małgorzatę Wassermann (PiS), czy zlecił kontrolę w MSW.
W czasie przesłuchania b. szefa rządu przez sejmową komisję śledczą ds. Amber Gold szefowa komisji mówiła, że po wybuchu afery Amber Gold Tusk, wówczas premier, obiecywał dogłębne wyjaśnienie sprawy, w tym działań instytucji i służb państwowych.
"Jeśli pani poseł pozwoli, to ja w ciągu godziny, może dwóch, jestem w stanie skompletować pełną dokumentację, która precyzyjnie opisuje wszystkie efekty kontroli i naszych działań po lipcu 2012 r. I wtedy może zakończy się ten spektakl wmawiania ludziom, że nikt niczego nigdy nie robił" - odpowiedział Tusk.
Dopytywany o to, czy zlecił kontrolę w resorcie spraw wewnętrznych i jakie są z niej wnioski, b. szef rządu stwierdził początkowo, że ogólne wnioski z kontroli ws. afery Amber Gold zostały przedstawione w Sejmie. "Ten materiał jest do dyspozycji" - zaznaczył.
Na uwagę, że b. szef MSW Jacek Cichocki powiedział, że Tusk nie zlecał mu przeprowadzenia kontroli, b. premier podkreślił, że nie twierdził, że bezpośrednio ją ministrowi Cichockiemu zlecił.
"Według mojej pamięci moją intencją jako Prezesa Rady Ministrów było przeprowadzenie kontroli wszędzie tam, gdzie to mogło przybliżyć nas do wiedzy nt. tego, co dotyczyło sprawy Amber Gold, i ministrowie według własnego rozpoznania przeprowadzali takie działania" - oświadczył b. premier. "Pan minister Cichocki na pewno lepiej to pamięta, więc polegałbym tutaj na jego zeznaniu i proszę przyjąć jego zeznanie jako prawdziwe" - dodał.
Pytany, które instytucje miał na myśli, a których nie, kiedy mówił, że wyjaśni sprawę i sprawdzi, które z ministerstw zaniedbały i wyciągnie konsekwencje, Tusk odpowiedział, że "najlepszą odpowiedzią będzie analiza dokumentów, które były efektem działań podjętych przez ministrów", poczynając od "sprawozdań przedstawionych przez nich w czasie posiedzenia Sejmu".
Tusk: Premier, który w trakcie działań np. KNF, podejmowałby własne, wykraczające po uprawnienia działania, naruszałby prawo
Do działania w sprawach takich jak Amber Gold i OLT są odpowiednie instytucje np KNF, i one działania podejmowały; gdyby w ich trakcie premier podejmował własne, wykraczające poza uprawnienia szefa rządu, naruszałby prawo - mówił w poniedziałek przed komisją śledczą były premier Donald Tusk.
Były szef rządu odpowiadał na pytania Bartosza Kownackiego (PiS), czy podjął jakieś działania po tym, jak ówczesny prezes NBP Marek Belka ustnie zawiadomił go o zagrożeniach, związanych z Amber Gold.
"Jeszcze raz powtórzę - w zakresie o jakim rozmawiamy, nie tylko jeśli chodzi o rozmowę z premierem Belką, ale generalnie Amber Gold i OLT, do działania w tych kwestiach precyzyjnie opisane prawem są instytucje i one te działania podejmowały. Premier, który podejmowałby w trakcie tych działań prokuratury, KNF, etc. własne działania, które wykraczałyby poza uprawnienia premiera, łamałby lub naruszał prawo" - powiedział Tusk.
Kownacki skomentował, że w efekcie tego, iż ówczesny premier miał duże zaufanie do instytucji i nie podjął żadnych działań, "tysiące ludzi straciły pieniądze". "Gdyby pan wtedy zareagował i podjął te działania, w stosunku do ABW, CBŚ czy KNF, być może wiele osób nie utraciłoby swoich pieniędzy" - powiedział poseł PiS.
Dodał, że np. "poważne gazety", którym Marek Belka także przekazał sygnał w sprawie Amber Gold, wycofały reklamy tej spółki, tymczasem "premier rządu, powiadomiony przez prezesa Belkę, nie zrobił kompletnie nic".
Kownacki dopytywał też, czy Tusk jako premier odpytał swoich ministrów o wnioski z audytów, jakie były wszczęte w związku ze sprawą Amber Gold.
Tusk zaznaczył, że oczekiwał od ministrów wyjaśnień, co "zawiodło w obszarze ich odpowiedzialności", ale zostało to przedstawione podczas informacji przedstawionej na posiedzeniu Sejmu. Nie odpowiedział jednoznacznie na pytanie, czy wrócił do sprawy w późniejszym terminie.
Kownacki pytał także o spotkania Tuska z szefem KNF (w latach 2011-16) Andrzejem Jakubiakiem. Tusk przyznał, że spotykał się z nim "raz, może dwa". "Z racji relacji między premierem a szefem KNF ta rozmowa dotyczyła spraw systemowych" - wyjaśnił. Nie przypominał sobie, czy rozmowa dotyczyła piramid finansowych i sprawy Amber Gold.
Gdy Kownacki zdziwił się, że "w oku cyklonu" sprawy Amber Gold nie poruszono kwestii tej afery, Tusk odpowiedział, że w grudniu 2011 roku sprawa Amber Gold "nie była okiem cyklonu z punktu widzenia całości państwa", a rozmiary strat związane z Amber Gold były znane kilka miesięcy później.
Tusk był pytany też o rozmowy z poprzednikiem Jakubiaka - Stanisławem Kluzą. Przyznał, że spotykał się z nim, ale dziś pamięta przede wszystkim długą rozmowę na temat SKOK-ów.
Tusk: Sugestia, że OLT było dla LOT-u problemem - nieadekwatna do ówczesnej sytuacji
Sytuacja LOT-u była tragiczna, przeznaczyliśmy 1 mld zł na jego ratowanie, dlatego sugestia, że to OLT stanowiło dla LOT-u problem jest nieadekwatna do realnej skali zagrożeń, jakie wtedy występowały- mówił przed komisją śledczą ds. Amber Gold były premier Donald Tusk.
Poseł PiS Wojciech Zubowski pytał b. premiera, czy zlecił wpływ działalności spółki OLT na LOT. W odpowiedzi Tusk stwierdził, że koncentrował się wówczas na znalezieniu pomocy dla LOT-u i nie zlecał badania wpływu działalności OLT na LOT.
Zubowski, powołując się na odpowiedź ministra skarbu państwa w latach 2011-2013 Mikołaja Budzanowskiego na interpelację poselską, zaznaczył, że działalność OLT pozbawiła LOT ok. 34 mln zł. Poseł PiS pytał w związku z tym byłego premiera, czy jego zdaniem działalność OLT mogła zagrozić funkcjonowaniu LOT-u.
"Sytuacja LOT-u była tragiczna, ale mówimy o sytuacji, w której zgodnie z rekomendacją ministra skarbu, potrzebna była pomoc rzędu 1 mld zł - myśmy długo się zastanawiali, czy możemy to rozbić na transze i jak będzie wyglądała reakcja Komisji Europejskiej - ale na końcu blisko 1 mld zł na uratowanie LOT-u przeznaczyliśmy" - powiedział Tusk.
"Skoro szukaliśmy 1 mld zł, żeby uratować LOT, a było to w czasie kryzysu finansowego, to rozumie pan, że ta pańska sugestia, że OLT stanowiło problem dla LOT-u, ona jest nieadekwatna do rzeczywistej skali zagrożeń, jaka wtedy występowała" - dodał były premier w odpowiedzi na pytanie Zubowskiego.
W tym kontekście pytany przez szefową komisji Małgorzatę Wassermann (PiS), czy docierały do niego informacje z ABW, że powodem wycofania się Turkish Airlines ze starań o inwestowanie w LOT, było agresywne wejście na rynek linii lotniczych OLT.
"Nie, takich informacji nie miałem, i wydaje mi się, mówiąc między nami, że to jest mało prawdopodobna interpretacja (...), tak jak mało prawdopodobny (...), biorąc pod uwagę sytuację w UE (...), wydaje się bardzo mało prawdopodobne, żeby mój rząd lub jakikolwiek inny na końcu zdecydował się dopuścić przewoźnika jako właściciela lub inwestora strategicznego spoza UE, bo to by się mogło wiązać w przyszłości z poważnymi komplikacjami" - odpowiedział.
Tusk zaznaczył, że nie bardzo wierzył w tamtym czasie, że uda się znaleźć "rzetelnego, dobrego i ratującego LOT inwestora strategicznego". Jak dodał, fakt, że LOT nie był w tamtym czasie "magnesem dla potencjalnych inwestorów strategicznych" nie dziwił go w związku "generalnie z dramatyczną sytuacją finansową w Europie". "To był ten moment, kiedy tych środków za dużo w Europie nie było" - powiedział.
Tusk: Zawiodły urzędy skarbowe, UOKiK, ale też prokuratorzy
Urzędy skarbowe i UOKiK - to, jak mówił przed komisja śledczą b. premier Donald Tusk - instytucje, o których można powiedzieć, że zawiodły w sprawie Amber Gold. W tym kontekście stwierdził też, że bardzo zawiedli niektórzy prokuratorzy.
Pytany przez posłankę PiS Iwonę Arent o listę instytucji, które jego zdaniem zawiodły, Tusk wskazał UOKiK, mówiąc, że dalej ma wątpliwości co do skuteczności działania w jednym wymiarze - braku determinacji, chociaż Urząd działał zgodnie z prawem.
"Ale w ramach prawa wydawała się możliwa większa determinacja jeżeli chodzi o ocenę uczciwości reklam. Chociaż szefowa UOKiK miała inne zdanie, miała na to argumenty i broniła praktyki swojego urzędu" - powiedział. UOKiK - dodał - mógł pójść bardziej "na twardo" i uniemożliwić emisje reklam Amber Gold.
B. premier wymienił też prokuraturę, zastrzegając, że była wówczas od niego - jako premiera - niezależna. "Trudno mówić o instytucji jako całości, ale konkretni prokuratorzy rzeczywiście bardzo zawiedli" - oświadczył. "Wolałbym nie wyrażać zarzutów wobec konkretnych osób" - zastrzegł.
Jego zdaniem, zdecydowanie zawiodły urzędy skarbowe i - jak zaznaczył - za tym poszły decyzje personalne. Dodał, że szef Urzędu Lotnictwa Cywilnego także został zwolniony w związku ze sprawą.
B. premier ocenił ponadto, że ABW powinna być bardziej skoncentrowana na informacji wyprzedzającej i prewencji, a mniej na funkcjach śledczych. "Z punktu widzenia prezesa Rady Ministrów wydawał się szczególnym dotkliwym deficytem brak wyprzedzającej i zabezpieczającej przed złymi zdarzeniami informacji" - mówił, zastrzegając, że to nie zarzut pod adresem ABW, ale "refleksja o charakterze bardziej ustrojowym".
Jak dodał, zaproponował też by rozważyć zobowiązanie mediów publicznych do "skuteczniejszego prezentowania decyzji KNF jeśli chodzi o listę ostrzeżeń". Zaznaczył, że później okazało się, iż sam fakt upublicznienia poprzez media takiej listy nie okazał się skuteczny w przypadku Amber Gold. "Nie wykluczam, że moja intencja była nie do końca trafiona" - dodał.
Tusk: Nie zapewniłem synowi ochrony kontrwywiadowczej
Nie zapewniłem synowi ochrony wywiadowczej, nie miałem takiej wyobraźni - stwierdził premier Donald Tusk w czasie poniedziałkowego przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold.
W czasie przesłuchania Iwona Arent (PiS) zarzuciła b. szefowi rządu, że - mając wiedzę o "dwuznacznym charakterze" działalności Amber Gold i przestrzegając przed nią swojego syna - nie podjął działań uruchamiających odpowiednie służby. "Tak naprawdę ostrzegł pan tylko swojego syna, a nie ostrzegł pan wszystkich Polaków" - dodała posłanka.
"Polacy zostali ostrzeżeni, przecież także dzisiejsze przesłuchanie dokumentuje to w sposób jednoznaczny. To ostrzeżenie do niektórych nie dotarło, przez niektórych nie było respektowane, ale ostrzeżenie, które było wymogiem prawnym, jest instrumentem polskiego prawa, zostało sformułowane, opublikowane i w dodatku upowszechnione w mediach" - podkreślił w odpowiedzi Tusk.
Zapewnił jednocześnie, że nie ostrzegł swojego syna przed Amber Gold, zaznaczając, że nie był on zaangażowany w jakąkolwiek działalność tej firmy. "Ja z moim synem rozmawiałem nie jak premier, który ma wyobrażenie, że wszystko może swojemu dziecku załatwić; przy dzisiejszych standardach (...) nie, że mój syn, ale trójka wnuków byłaby w radzie nadzorczej Orlenu (...), ale (...) przy standardach, które obowiązywały mnie jako premiera, ale także w naszej rodzinie, to on podejmował decyzje, a ja mogłem mu radzić, bez większej nadziei, że będzie respektował wszystkie rady swojego ojca" - mówił b. premier, nawiązując do współpracy swego syna Michała z liniami lotniczymi OLT Express, należącymi do Amber Gold.
"Nie próbujmy w jakikolwiek sposób sugerować (...), że ja dostaję informację od ABW i jadę do syna i go ostrzegam, i jednocześnie tajnie chronię te informacje, żeby Polacy dalej płacili na Amber Gold; to jest po prostu świństwo sugerować w ogóle takie rzeczy" - powiedział Tusk.
Został w tym kontekście zapytany, czy jego syn miał ochronę kontrwywiadowczą. "Według mojej wiedzy nie było czegoś takiego" - odpowiedział. Wyraził jednocześnie przekonanie, że dyskusja o tym, jak powinna funkcjonować ochrona wysokich urzędników "nie powinna się koncentrować na tym, kto iloma samochodami jeździ, tylko na tym, w jaki sposób ochronić przed takimi przypadkami, złymi przygodami, jakich ofiarą padł mój syn, dzieci tych, którzy dzisiaj rządzą".
"Ja tego nie zapewniłem, nie zapewniłem ochrony kontrwywiadowczej, nie miałem takiej wyobraźni; kiedy obejmowałem urząd premiera, raczej starałem się zadbać o to (...), żeby członkowie mojej rodziny nie korzystali z faktu, że jestem premierem, nie jeździli służbowymi samochodami, nie przysługiwała im ochrona - poza wyjątkowymi sytuacjami, kiedy BOR kategorycznie żądał, bo np. pojawiły się groźby karalne wobec mojej córki czy mojego syna" - dodał b. szef rządu.
Do jego słów odniosła się szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS), która oceniła, że problem tkwi "w tym, że facet, który miał grubą kartotekę, rozkręcił sobie na oczach policji, służb skarbowych, sądu rejestrowego, służb specjalnych, UOKiK-u, KNF-u wielką firmę, okradł ludzi", a jednocześnie przez prawie rok syn Tuska "współpracował z tą firmą".
"I nie problem w tym, że pana syn zrobił coś złego; problem polega na tym, że albo państwo polskie ma instytucje i te instytucje rozumieją, że mają funkcje do spełnienia, a nie jest to państwo z dykty i paździerzu (...); my nigdy pana dziecka żeśmy w nic nie wplątali (...), problem, panie premierze, (...) komisji (...) sprowadza się do tego, że od 10 rano pytamy pana o te instytucje, które pan nadzorował bezpośrednio - KNF, służby specjalne, UOKiK (...), i trzy lata na oczach tego państwa grupa z Marcinem P. działająca wykorzystuje Polaków i pana syna" - dodała Wassermann.
Wassermann: Tusk nie zdał egzaminu, nie poradził sobie z rządzeniem
Prace komisji śledczej ds. Amber Gold jednoznacznie pokazały, że Donald Tusk nie zdał egzaminu i nie poradził sobie z rządzeniem takim dużym państwem jak Polska - oświadczyła szefowa komisji Małgorzata Wassermann po przesłuchaniu b. premiera.
Wassermann powiedziała po poniedziałkowym przesłuchaniu Tuska, że w wyniku jego nadzoru nad ministerstwami i służbami specjalnymi "doszło do straty 850 mln zł, a 18 tys. ludzi straciło oszczędności swojego życia".
"Przez trzy lata żadna z instytucji nie potrafiła skutecznie stanąć na drodze Marcina P." - oceniła. Mówiąc o okresie rządów Tuska Wassermann stwierdziła, iż "prace komisji pokazały, że czas to był dla przestępców jak Marcin P.". "A dla zwykłych obywateli to był czas łez i krzywdy" - powiedziała szefowa komisji śledczej.
Szefowa komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann poinformowała po przesłuchaniu b. premiera Donalda Tuska, że z ABW wpłynęły kolejne akta i trudno jej teraz powiedzieć, czy Tusk będzie ponownie przesłuchiwany przez komisję.
Wassermann pytana, czy komisji wystarczy jedno przesłuchanie Tuska poinformowała, że "dzisiaj wpłynęły do komisji śledczej kolejna akta z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego". "Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, czy to jest koniec materiałów, które daje ABW" - dodała.
Pytana, czy będą przesłuchiwani jeszcze inni świadkowie, odpowiedziała że nie. "Świadków mamy przesłuchanych wszystkich" - wyjaśniła.
Na pytanie kiedy może być gotowy raport komisji śledczej powiedziała: "Trudno jest mi na to pytanie odpowiedzieć. Nie ukrywam, że jestem po dość długim maratonie, więc na to pytanie dziś nie odpowiem".
Tusk: Teza, że nie panowałem nad służbami, jest kapitulacją komisji
Teza, że nie panowałem nad służbami, jest w mojej ocenie kapitulacją komisji, teza PiS od samego początku była taka, że to ja byłem odpowiedzialny za te sprawy - tak były premier Donald Tusk skomentował swoje przesłuchanie przed komisją śledczą ds. Amber Gold.
Szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann po zakończeniu przesłuchania Tuska wygłosiła oświadczenie, w którym oceniła, że pracę komisji jednoznacznie pokazały, że Donald Tusk nie zdał egzaminu i nie poradził sobie z rządzeniem tak dużym państwem jak Polska. Tusk o wypowiedź szefowej komisji pytany był na briefingu przez dziennikarzy.
"To jest moje wrażenie, nie chcę w żaden sposób nikogo dotknąć, ale dzisiaj ta teza, że nie panowałem nad służbami, jest w mojej ocenie tak naprawdę kapitulacją komisji, bo przecież pierwszą tezą było to, że jestem odpowiedzialny za te sprawy. Taka była teza PiS-u od samego początku" - powiedział Tusk.
"Wydaje się, że te długie miesiące, już lata właściwie pracy tej komisji, ale też prokuratury, która pracuje pod specjalnym nadzorem, pełną kontrolą ministra (sprawiedliwości, Zbigniewa)Ziobry, kiedy się okazało, że nawet tak zorientowane prokuratura i służby nie są w stanie nawet niczego zasugerować negatywnego pod moim adresem, to jedyne co pozostaje, to takie miękkie insynuowanie, że nie do końca panowałem nad państwem" - dodał były premier.
reb/ mok/ pż/ mro/ eaw/ mzk/ mm/ par/ msom/ zub/ wni/ mja/ wkr/ pś/ rbk/

























































