Kurs złotego doznał w ostatnich dniach bardzo wyraźnego osłabienia, które przypomniało o zagrożeniach związanych z ucieczką kapitału z rynków wschodzących. Przypomniało tym bardziej, że w czwartek banki centralne na dwóch istotnych rynkach wschodzących – w Turcji i na Węgrzech – musiały podnosić stopy procentowe by zatrzymać inwestorów. Czy nad Polską też zbierają się czarne chmury? Na razie dopatrywałbym się w osłabieniu złotego więcej szans niż ryzyk. Dopiero gdyby wyprzedaż przyjęła paniczny i masowy charakter, wówczas ryzyka zaczną przeważać.


We wrześniu złoty osłabił się o ok. 3 proc. wobec euro. Tym samym kurs euro wrócił w pobliżu poziomów ze szczytu epidemii w marcu. Powodem wyraźnego osłabienia waluty jest wzrost awersji do ryzyka na świecie w warunkach rozwijającej się drugiej fali epidemii. Wiele rynków wschodzących doświadcza osłabienia waluty. W niektórych krajach musiały wzrosnąć stopy procentowe. W czwartek Narodowy Bank Węgier podniósł stopę procentową o 0,15 pkt proc. do 0,75 proc., a Centralny Bank Turcji podniósł stopy o 2 pkt proc., z referencyjną stopą na poziomie 10,25 proc.
Czy nas też czeka podwyżka stóp procentowych w reakcji na osłabienie waluty? W Radzie Polityki Pieniężnej są osoby, które uważają, że ze względu na stabilność finansową stopy procentowe powinny być wyższe. Ale większość wciąż mają ci, którzy twierdzą, że słabsza waluta jest pozytywna dla gospodarki. Przy obecnej skali osłabienia złotego podwyżka stóp nie wchodzi w grę – musiałoby dojść do kilkakrotnie większej przeceny by RPP rozważyła zmianę swojego nastawienia. Gdyby złoty osłabiał się o 10 proc. i więcej wówczas mogłyby wzrosnąć obawy o dług zagraniczny Polski i stabilność ścieżki zadłużenia. Nie mam – szczerze mówiąc – pojęcia, gdzie dokładnie znajduje się próg bólu dla złotego, który wywoła wyraźny spadek zaufania do Polski na rynkach finansowych, ale sądzę, że jeszcze jesteśmy od tego daleko.
Natomiast oczywiście osłabienie złotego przypomina, że jako rynek wschodzący musimy uważać na przepływy kapitało zagranicznego. Zaufanie rynków nie jest dla nas gwarantowane, tak jak w przypadku najbardziej rozwiniętych krajów.


























































