O szkodliwą dla konsumentów zmowę cenową z sieciami handlowymi podejrzany jest Polifarb Cieszyn-Wrocław. Przedsiębiorstwu grożą milionowe kary.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów bada, czy Polifarb nie złamał prawa ustalając ceny ze swoimi odbiorcami, czyli sieciami handlowymi: Praktiker, Obi, Castorama, Leroy Merlin, Nomi, Platforma i Briomarche. Według urzędu pomysłodawcą zmowy cenowej mógł być Polifarb. W rozesłanych listach zapewniał, że proponowane rozwiązanie będzie korzystne dla obu stron. – Chodziło o dziesięć rodzajów produktów, głównie o farby, lakiery i środki ochrony drewna – mówi Rafał Gawłowski z UOKiK Według niego, sprzedawca dostawał na towary z listy specjalny rabat. Jeśli poszedł na współpracę, to później oferta mogła być rozszerzana na inne produkty.
Zdaniem urzędu, jeżeli handlowiec odmawiał stosowania cen sugerowanych przez producenta, musiał liczyć się z odebraniem rabatów, a nawet wstrzymaniem dostaw. Kierownictwo Polifarbu nabrało wody w usta i odmawia wszelkich informacji. – W żaden sposób nie będziemy komentować tej sprawy – ucina Roman Podgórski, rzecznik firmy. Podobnie wypowiadają się przedstawiciele sieci handlowych. – Nie mamy nic na sumieniu. Nasza firma nie zawierała żadnych umów dotyczących cen – zapewnia Beata Woszczyńska z sieci handlowej Leroy Merlin.
Urząd na podjęcie dalszych decyzji ma teraz pięć miesięcy. Jeżeli inspektorzy potwierdzą zarzuty, na każdego z uczestników porozumienia będzie mogła być nałożona kara w wysokości do 10 procent ubiegłorocznego przychodu.
Walczą o zyski Ryszard Kowalski, prezes Związku Producentów Materiałów dla Budownictwa: – Jeżeli tak było, to mamy dowód, że rynek jest ograniczany przez skomplikowane przepisy i dlatego firmy starają się bronić swoich interesów. Niestabilne i niejasne regulacje podatkowe powodują duże ryzyko dla producentów i nie pozwalają nic zaplanować. Ci starają się więc to ryzyko zmniejszyć i osiągnąć założony wynik ekonomiczny.
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
(LUK)